Bitwy, wspomnienia - do 1945 r.
[wspomnienie] Wspomnienia o kpr.pchor.Jerzym Tadeuszu Kucharskim pseudonim Lis żołnierzu 2ppleg.AK
Data: 0000-00-00Czesław Kotela pseudonim WIT wspomina jedną z akcji konspiracyjnych polegającą na przeniesieniu małokalibrowego karabinka kbk do domu Stefana Jesipowicza , w której brał udział razem z Jurkiem Kucharskim : "...Pewnego letniego dnia 1943 roku otrzymałem rozkaz natychmiastowego przeniesienia kbk z miejsca, które zostało spalone do domu Stefana Jesipowicza przy ulicy Rajskiego. Jurek Kucharski miał ubezpieczać mnie. Spalonym miejscem był dom jednorodzinny położony na skraju miasta , za koszarami. Było to około południa. Nad miastem przeszła właśnie gwałtowna burza, ulice spływały potokami wody deszczowej, dobry moment , żeby nie spotykać zbyt wielu ludzi po drodze. Umyśliliśmy sobie , że nie pójdziemy z kbk do miasta szosą opatowską, która biegła przed główną bramą koszar, gdzie zawsze stali wartownicy. Postanowiliśmy iść z drugiej strony koszar , wiejską drogą gruntową biegnącą obok Gimnazjum żeńskiego i cmentarza Żydowskiego, prosto na ulicę , przy której mieszkał Stefan. Karabinek wydobyty został ze skrytki w piwnicy i zapakowany w dwa duże papierowe worki.Jeden z tych worków uformowaliśmy tak, jakby okrywał koronę małego drzewka. Było to wczesne lato i od biedy można było sugerować , że niosę drzewko do posadzenia. Ja szedłem pierwszy trzymając karabinek-drzewko przed sobą, obok mnie Jurek ściskając w kieszeni parabellum. Początkowo nie spotkaliśmy nikogo na drodze. Ale w pewnym momencie , zbliżając się do Żydowskiego cmentarza spostrzegliśmy jakiś ruch przed bramą żeńskiego gimnazjum, które znajdowało się na naszej trasie. Był to wartownik Wehrmachtu.Okazało się bowiem, że przed godziną gimnazjum zajęła niemiecka jednostka wojskowa, wycofana z frontu wschodniego, o czym oczywiście nie wiedzieliśmy. Okna w gimnazjum były pootwierane, stało w nich wielu żołnierzy. Budynek huczał radosnym gwarem. Pewnie z zadowolenia , że oddział nie znajduje się w tej chwili na froncie. Zdecydowaliśmy się iść, nie zatrzymywać się. Jurek nieco zwolnił, żeby zwiększyć dystans między nami. Musiało to osobliwie wyglądać : dwu młodych ludzi w płaszczach ( padał przed chwilą deszcz ), jeden ściska przed sobą coś , co może przypominać drzewko, za nim drugi, ze stężałą twarzą i ręką w kieszeni. Przeszliśmy koło wartownika niemal ocierając się o niego . Z okien gimnazjum słyszałem wesołe głosy żołnierzy kierowane do nas. Nie zatrzymali nas. Nie wiem, dlaczego wartownik nie krzyknął "Halt !". Byłem przygotowany na to, że zacznę uciekać. Nic się nie stało. Doszliśmy szybko do Stefana i tam dopiero ręce zaczęły nam się trząść. KBK mógł być wykorzystywany do ćwiczeń w strzelaniu. I tak go potem używaliśmy. Strzelaliśmy na działce Stefana z drewutni do celów ustawionych w głębi działki .Zaczynało się od głośnego walenia w metalową beczkę, podczas którego w pewnym momencie padał strzał zsynchronizowany z tym waleniem. Więcej zabawa niż ćwiczenie. W końcu nic się nie stało. Doświadczenie wzmocniło nas psychicznie i to chciałbym, żeby zostało w mojej pamięci...". II. Wspomnienia Stefana Jesipowicza pseudonim "Gruby". Podczas bitwy pod Pielaszowem kpr.pchor.Jerzy Kucharski należał do grupy sandomierskiej AK dowodzonej przez Jana Lipińskiego, pozostając pod jego rozkazami. Moment jego śmierci został opisany we wspomnieniach Stefana Jesipowicza "Grubego" : "...Po krótkiej walce oddziały zaczęły się szybko wycofywać wzdłuż rzeczki . Było ogromne zamieszanie , nie mogłem znależć swojego dowódcy , nie wiedziałem co robić z posterunkami, czy je ściągać i w jakim kierunku skierować. Już pod bardzo silnym ogniem przeszedłem rzeczkę, dogoniłem dowódcę i otrzymałem rozkaz ściągnięcia posterunków i wycofania się w ślad za nami. Musiałem jeszcze raz przekroczyć rzeczkę i przebiec pod obstrzałem całą wieś. Bliższe posterunki były zwinięte , a na samym końcu wsi stał Bogdan Szczerbatko "Strzała" . Kazałem mu się wycofać . Sam przebiegłem przez wieś do kładki na rzeczce.Tutaj zobaczyłem ustawiony erkaem prowadzący ogień w kierunku skarpy za wioską i kilku naszych chłopców. Była to ostatnia grupa osłaniająca odwrót. W grupie tej był kwatermistrz Bronikowski, Jurek Kucharski i jeszcze czterech kolegów. Zostałem z nimi. Po krótkiej walce Niemcy zaszli nas z boku, zasypali ogniem. Grupa rozbiła się. Każdy wycofywał się na własną rękę. Jurek Kucharski, Leszek Szcześniak zostali zabici , a Czesław Kotela raniony w udo skrył się w rzece pod nawisem gałęzi... . Wycofywałem się biegiem pod górkę po koniczynie w kierunku szosy..." .