W poszukiwaniu historii 2 pp leg. cz. 2

Ze Staszowa być może drogą, którą maszerował I batalion w sierpniu 1939 r udajemy się do Sandomierza by dalej poszukiwać odpowiedzi na nurtujące nas pytanie o losie żołnierskich rodzin w pierwszych dniach wojny. Czy uda się uchylić choć rąbka tych tragicznych zdarzeń jakie miały przeżyć pozostawione matki, żony, siostry, bracia, dzieci w różnym wieku, nawet te nie dawno narodzone. Czy mając fragmenty rodzinnych wspomnień z tamtych dni możliwe będzie poznanie okoliczności wyjazdu, jego organizacji, kierunku, rodzaju transportu i przeżyć tych ludzi w czasie działań wojennych ? W odnajdywaniu i składaniu w logiczną całość nurtującego nas tematu pomogli żyjący członkowie rodzin Olejniczak, Hoffbauer, Pawłowski, dzięki którym już wiemy, że wyjazdy z Sandomierza odbywały się w dwóch grupach. Organizację zapewniały wytypowane i przeszkolone komendantki z Koła Rodzin Wojskowych wyposażone w odpowiednie środki finansowe, mapy, a nawet krótką broń. Z relacji Pana Janusza Pawłowskiego w tamtym czasie sześciolatka jedna grupa, którą dowodziła Pani Świątkowa ładowała się na podstawione platformy kołowe z konnym zaprzęgiem przy budynku, w którym mieszkała kadra dowódcza jednostki stojącym do dzisiaj przy ul. Mickiewicza naprzeciw parku. Stąd rodziny były transportowane na stacje i tam następował załadunek do wagonów kolejowych. Wyjazd rodzin odbywał się przed ewakuacją batalionu zapasowego i nie był z nim powiązany. Transport koleją odbywał się w kierunku płd.-wsch. i był narażony na ataki niemieckiej Lufftwafe. Przez miejscowości Rozwadów, Nisko, Rudnik Leżajsk, a przed Przeworskiem transport został zbombardowany i dalsza podróż wymagała zakupu wozów z zaprzęgiem i przez Jarosław, Oleszyce ocalałe rodziny dotarły do Siedlisk koło miejscowości Hrebenne. Dalszą ucieczkę na wschód uniemożliwiła agresja sowiecka, która już dotarła do Siedlisk. Grupa musiała zawrócić i przez Frampol, Janów Lubelski wracała do Sandomierza, w którym rozpanoszył się niemiecki okupant.

Druga grupa rodzin zamieszkujących w rejonie ulic 11 listopada i przyległych do niej rozpoczęła opuszczanie miasta podobnie do poprzedniej grupy. Również i ta grupa dowodzona była przez jedną z kobiet z KRW, panią Miksową, a bardzo istotną informacją jest to, iż zaprzęgi konne były powożone przez żołnierzy, wiekiem bardzo młodych 19-20 lat. Rodziny poruszały się zaprzęgami nie zawsze razem, gdyż przy liczniejszej rodzinie z braku miejsca na wozie dzieci starsze były usytuowane na innych wozach. W kolumnie wozów poruszał się, też tzw. wóz prowiantowy z zapasem żywności i wody dla całej grupy. Bardzo dużym zmartwieniem dla matek był brak mleka dla niedawno narodzonych dzieci, a mijane zagrody wiejskie były albo spalone, opuszczone lub zakup mleka nawet za pieniądze był niemożliwy. Po drodze mijano wioski gdzie ludność pomagała uciekinierom gotując posiłki, jednak nacierający szybko okupant nieraz uniemożliwiał odpoczynek i posiłek. Grupa ta wyruszyła z Sandomierza w kierunku wschodnim wiadomo, że przechodziła przez Łuck i dotarła aż pod Równe skąd sowieci zawrócili rodziny. Powrót wcale nie był dla nich łatwiejszy bo wracali do okupanta od, którego próbowali uciec.

Posiadasz w pamięci informacje od swoich bliskich o ucieczce rodzin wojskowych z 2 pp leg. we wrześniu 1939 r napisz dołożysz cegiełkę do historii tej jednostki.

Ps. Materiał poprawiono i uzupełniono o relacje Pani Leokadii Jednaka zd. Olejniczak córki sierż. Jana Olejniczaka, która jako 14 latka uczestniczyła w opisywanych wydarzeniach.

Aby móc komentować musisz utworzyć konto.

Komentarze pozostałych użytkowników

Nikt jeszcze nie skomentował tej aktualności.